editor-in-chief: pepper

admin: JP

 
       
 
IP: ec2-18-220-137-164.us-east-2.compute.amazonaws.com wejść: 267885 od 23 kwietnia 2007r.
 
   
 

III GMINNY TURNIEJ PIŁKI NOŻNEJ
O PUCHAR BURMISTRZA GMINY I MIASTA DRZEWICA "LATO 2008" - 1/3

ELIMINACJE

III kolejka - AWANS JEST, FORMY BRAK

3 sierpnia 2008 r. - Błonie Stadium w Drzewicy

    Po dwóch dość pewnych zwycięstwach sytuacja w grupie była dla Szacunku komfortowa. Do awansu z pierwszego miejsca wystarczał jeden punkt zdobyty w ostatnim meczu eliminacyjnym.
    - Chłopcy zdają sobie sprawę, że remis załatwia sprawę, ale nie zamierzają fundować Żardkom taryfy ulgowej. Jeśli już, to taryfę - czarną wołgę oczywiście - zafundują sobie sami. Tym bardziej, że klubowy szofer jakimś cudem wyprosił u mnie trzy dni urlopu - od piątku włącznie - powiedział w czwartkowej "Kawie czy herbacie" Szanowny Pan Prezes. Któż by się spodziewał, że wstanie tak rano?
    Na myśl o niewyobrażalnym zarobku taksiarz z czarnej wołgi wprost zacierał ręce. W niedzielę nie zjadł nawet obiadu, tylko od 14.00 czekał głodny na rynku. - Ze sześć kursów na Błonie Stadium powinienem wykonać - mówił do siebie z nadzieją.
    Już nie będziemy przypominać taksiarzowi, czyją matką jest nadzieja. W każdym razie to znane powiedzenie potwierdziło się w jego przypadku w stu procentach. Do limuzyny wsiadło bowiem aż ...zero członków F.T. Być może chłopcy wystraszyli się legendy o czarnej wołdze. Bardziej prawdopodobne jednak, że poskąpili grosza. Ale nie ma się co dziwić, zgrupowania wydolnościowe nad zalewem trochę kosztują.
    Na mecz z Iskrą drużyna dotarła pieszo, rowerami a co bardziej zaradni członkowie przyjechali "okazją". Większość zawodników już na rozgrzewce prezentowała się wybornie. Widać, że sobotnie przygotowania nie poszły na marne. - Jest piękny gaz - cieszył się idol nastek. Mina mu jednak zrzedła, kiedy generał Slavio wyjął laptopa i zaprezentował wyjściowy skład. Bogumił ława!!!
    Niestety, trzeba dodać, że nie tylko Bogiemu mina zrzedła. Również kibice wykrzywiali się patrząc na grę Szacunku. Bo ta daleka była od doskonałości - mało "klepy", dużo niecelnych podań i braki kondycyjne. - Chyba chceta przegrać - krzyczeli zdegustowani fani.
    Chłopcy mieli lekką przewagę w polu, ale nic z niej nie wynikało. Za to Iskra kontrowała. Pod bramką Kroolicka dwukrotnie było naprawdę gorąco i tylko jakimś cudem piłka nie zatrzepotała w sieci. Gwoli ścisłości, ekipa F.T. również wypracowała sobie dwie "setki". W drugiej połowie bliscy strzelenia gola byli Natka i Litza.
    Bezbramkowy remis (pierwszy w historii meczów Szacunku) po słabiutkiej grze został przyjęty przez Zarząd bardzo krytycznie. - Gdyby nie to, że awansowaliście do półfinału, byłbym was wtrącił do lochów - wydarł się na chłopców czerwony jak burak Szanowny Pan Prezes. - Ależ Panie Prezesie, my świń nigdy nie obrządzali - wyskoczył z tekstem Bogi.
    W tym momencie Prezesina pobladł, zaczął ciężko oddychać aż wreszcie cicho wycedził: - A dajcie wy mnie święty spokój. Ja już się z wami nie dogadam. I jeszcze jedno - tylko mi po premie nie przychodzić.
    Panie Prezesie, o premiach jeszcze nie myśleliśmy, ale skoro Pan Prezes wspomniał, to jesteśmy gotowi do rozmów. Tylko nie wiemy, czy zabierać ze sobą Bogiego...
 
Szacunek F.T. - Iskra Żardki 0:0
Gol dla Szacunku: nikt
 
Skład "Szacunku": Kroolick, Mały, Adamsson, Maciuś, J@ck, Natka, Pepper, Kalol, Di Stefano, Litza, Mario, - Bogi, Bogoosh.

II kolejka - WYGRANA PO MĘCZARNIACH

27 lipca 2008 r. - Błonie Stadium w Drzewicy

    Dzień po zwycięstwie nad Strzyżowem centralną Polskę z Drzewicą na czele zasnuły ciężkie chmury. Klubowy synoptyk Kret Jarosław, posiłkując się informacjami zaczerpniętymi od zaprzyjaźnionych jaskółek, przygotował długoterminową prognozę pogody. - Niż znad Wysp Owczych pociągnie co najmniej do półfinałów. Gwarantuję, że w niedzielę będzie lało jak niemowlę w pampersa.
    Niczego nie podejrzewający Zarząd zakupił chłopcom nieprzemakalną bieliznę i peleryny, natomiast sztab szkoleniowy przygotował taktykę "pod mokry step akermański". Jakież więc było zdziwienie drużyny, kiedy rozpoczęła intensywną rozgrzewkę. Zamiast deszczu z nieba lał się niemiłosierny żar, a woda była tylko w pobliskim strumyku (plastikowe butelki typu PET pomińmy).
    Dopiero wtedy wyszło na jaw, że Kret Jarosław został podkupiony przez Krzczonów i wykonał krecią robotę. Szanowny Pan Prezes nie zastanawiał się nawet sekundy. Zwolnił Kreta w trybie natychmiastowym i obiecał, że napaskudzi mu w papierach. Oby klubowa sekretarka ugotowała dużo kompotu z rabarbaru.
    Do rozpoczęcia spotkania kwadrans a chłopcy spoceni jakby wyszli ze spowiedzi. Najgorzej miał bez wątpienia Bogi, który założył gumowe kalesony (nie wnikamy po co - to już jest jego prywatna sprawa). Szczęście w nieszczęściu, że koło strumyka stała balia, w której można się było trochę popluskać, i toi-toi zamieniony naprędce na przebieralnię. W efekcie, kiedy sędzia wyprowadzał jedenastki na murawę Szacunek fizycznie prezentował się całkiem nieźle. Wszyscy doszli do środka boiska. Gorzej było z psychiką, bo taka nerwówka musiała zostawić ślady w głowach zawodników.
    Obawy trenera, drugiego trenera i trenera-asystenta potwierdził przebieg meczu. Przy czym we znaki dał się nie tylko rozstrój nerwowy oraz niemiłosierny upał, ale także przeciwnik. Mający nóż na gardle Krzczonów zebrał pakę najlepszą z najlepszych, sam kwiat krzczonowskiej młodzieży. Walka o okrągły przedmiot pożądania trwała pełne 90 minut, a chłopcy przechodzili istne męczarnie.
    Z upływem czasu Szacunek osiągnął jednak lekką przewagę, czego efektem były pięćdziesiątki a nawet ze dwie setki. Pierwszą zmarnował w 16 minucie Bogi. Będąc dwa metry przed bramką nie potrafił czysto trafić w piłkę. - To przez Kreta - tłumaczył zdenerwowanym kolegom. - Nie dość, że Jarek oszukał nas z pogodą to jeszcze ustawił kilka kopczyków pod bramkami.
    Bogumił zrehabilitował się w 27 minucie. Sztoper Adamsson posłał długi cross do Litzy, ten strącił piłkę głową do Niechcica, a najlepszy sprzedawca akcesoriów wędkarskich na zachód od Wisły sprytnie przelobował bramkarza. Po strzeleniu gola ze szczęścia wykonał potrójne salto z tulupem i przy chorągiewce zatańczył lambadę.
    W przerwie więcej było osuszania butelek niż merytorycznej rozmowy. Kto by tam myślał o taktyce, kiedy się ledwo zipie?
    Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie - walczono przede wszystkiem o przetrwanie. Klarownych sytuacji strzeleckich było jak na lekarstwo, wynik ani drgnął, dlatego wygrzewający się na "żylecie" kibice co i rusz dogadywali piłkarzom. Prym w dogryzaniu wiódł słynny Massa, były arbiter i niedoszły napastnik Jelni. Oj, trochę się od niego Szacunkowcy nasłuchali, choć w niektórych przypadkach nie ci, co potrzeba.
    Koniec końców arbiter odgwizdał koniec spotkania, czym zakończył męki wykończonych zawodników. - Chłopcy stracili średnio po trzy kilo i żeby jakoś doszli do siebie zaaplikowałem im kroplówki ze złocistym płynem regenerującym - poinformował na konferencji prasowej klubowy fizjolog. - Podobno strzelec gola już się ożywił, także powinno być dobrze. Z moich badań wynika, że do trzeciej kroplówki - yyyyy, znaczy się do trzeciej kolejki spotkań - odzyskają siły.
    Panie fizjolog, bez dwuznaczności prosimy na przyszłość!
 
Szacunek F.T. - Krzczonów 1:0
Gol dla Szacunku: Bogi
 
Skład "Szacunku": Kroolick, Mały, Adamsson, Sylvinho, Maciuś, Natka, Pepper, Kalol, Di Stefano, Litza, Bogi - J@ck, Mario, Pablo, Konoor, Klemes.

I kolejka - ZWYCIĘSKA NERWÓWKA

20 lipca 2008 r. - Błonie Stadium w Drzewicy

    Do pierwszego meczu w turnieju "Lato 2008" "Szacunek" przystępował z duszą na ramieniu. Wszystko za sprawą niekonwencjonalnej metody przygotowań, jaką zaaplikował drużynie sztab szkoleniowy. Zamiast cotygodniowych szparingów odbywały się zajęcia motywacyjne nad zalewem, nocne kursy tańca również nad zalewem oraz seanse wdychania jodu (tak to nazwijmy) - oczywiście nad zalewem.
    Nowy system pracy najbardziej przypadł do gustu Bogiemu, który nie opuścił żadnego treningu, bił życiówki w konkurencji wdychania jodu i został uznany królem przygotowań do sezonu. - W kanciapie nie ma na mnie leszcza, a tera popamiętają mnie bramkarze rywali, bo zostanę innym królem - szczszelców - zapowiedział którejś nocy mocno rozochocony. Tylko po co mieszał w to wszystko niewinne leszcze?
    Koledzy z drużyny nie podzielali entuzjazmu Super-Pippo. Obawiali się, że jeden szparing na miesiąc to trochę za mało, żeby zbudować odpowiednią formę fizyczną i zgranie poszczególnych formacji. Chłopców uspokoił klubowy fizjolog. - Nie bójcie się dziewczęta, wszystko jest pod kontrolą - powiedział na ostatniej odprawie. - Sport-testery pokazują, że mikroklimat znad zalewu wam służy. Spójrzcie na rumianą twarz Bogiego.
    Kiedy zawodnicy ujrzeli Bogumiła, od razu uwierzyli, że będzie dobrze. Z takim też nastawieniem wyszli na mecz ze Strzyżowem - drużyną pałającą żądzą rewanżu za dwa przegrane półfinały w poprzednich edycjach turnieju. Generał Slavio, który po kontuzji objął funkcję menagera F.T., przestrzegał: Zaczynamy ostrożnie i uważnie z tyłu. Przeciwnik się wzmocnił, dlatego wpierw trzeba wybadać, co potrafi.
    Początek spotkania to typowe szachy, aczkolwiek o wiele bardziej nerwowe niż partie Kasparow-Karpow. Dzień przed meczem nad okolicą przeszła ogromna burza i najwidoczniej dodatkowo naładowała najwyższych zawodników Strzyżowa. Jeden ze sztoperów ciął równo z trawą i notorycznie wdawał się w kłótnie z sędzią. Drugi - nie wiedzieć czemu - z całej siły wcelował piłką w siedzącego przy linii kibica. Jak szybko wyliczył redaktor naczelny "Tygodnika Kibica" Ryszard Drewniak, na boisku iskrzyło średnio co 4 minuty i 28 sekund a rozjemca gwizdał co 68 sekund.
    Sama gra Szacunku nie wyglądała źle - obrona wymiatała, pomoc pomagała a żądła szarpały. Brakowało jedynie przysłowiowej kropki nad "i". Kropkę postawili za to rywale, którzy w 26 minucie wykorzystali kontrowersyjną jedenastkę podyktowaną za rzekome zagranie ręką przez Maciusia (Maciuś zarzeka się, że nie dotykał piłki kończyną górną a Zarząd mu wierzy). Rozgrywający kolejne dobre zawody Kroolick był bez szans.
    Po wyjściu na prowadzenie podnieceni zawodnicy Strzyżowa zaczęli krzyczeć: "Jedziemy z nimi". Znaczy się z nami mieli niby pojechać. Hola hola, trochę pokory! Nie z "Szacunkiem" takie numery! Kiedy generał Slavio podniósł rękę i skinął głową, było wiadomo, że zespół przechodzi do kontrofensywy.
    Efekty przyszły niemal natychmiast. W 35 minucie na plecy Litzy wskoczył sztoper Strzyżowa, a że działo się to w polu karnym, arbiter wskazał na wapno. Do piłki podszedł był Bogumił. Spojrzeniem wytrawnego pokerzysty (w karty gra od oseska) zmylił goalkeepera, pewnie umieścił piłkę w bramce, po czym pozdrowił setki uradowanych nastek.
    W przerwie każdy z zawodników otrzymał następujące wytyczne: "Bez nerw i wdawania się w kopaninę". Założenia słuszne, ale czy przyniosą trzy punkty? Na szczęście przyniosły. W 59 minucie Natka krzyżowym podaniem wypuścił w uliczkę Di Stefano, który modelowo wykorzystał tzw. setkę. Rywali dobił w 77 minucie Pepper. Po dośrodkowaniu Bogoosha strzałem z "baniaka" nie dał żadnych szans bramkarzowi.
    Wynik 3:1 usatysfakcjonował członków Zarządu.- Jestem rad, iż nowatorski mikrocykl treningowy zdaje egzamin. Wykradliśmy go z Ferrari - pochwalił się mediom Szanowny Pan Prezes. - Zamiast tradycyjnego rozbiegania chłopcy pójdą teraz nad zalew, żeby powdychać trochę jodu. I tak aż do soboty. W meczu ze Krzczonowem powinni być w jeszcze większym gazie!
 
Szacunek F.T. - Strzyżów 3 : 1
Gole dla Szacunku: Bogi (z karnego), Di Stefano, Pepper.
 
Skład "Szacunku": Kroolick, Klemes, Adamsson, J@ck, Maciuś, Natka, Pepper, Kalol, Di Stefano, Litza, Bogi - Pablo, Mario, Bogoosh, Konoor.