editor-in-chief: pepper

admin: JP

 
       
 
IP: ec2-44-201-131-213.compute-1.amazonaws.com wejść: 265236 od 23 kwietnia 2007r.
 
   
 

    Bardzo nerwowa atmosfera towarzyszyła przygotowaniom do nowego sezonu OLHPN. Wszystko za sprawą nagonki medialnej, która rozpętała się po informacji o awansie F.T. do trzeciej ligi. Spekulacjom, atakom i zgryźliwym docinkom nie było końca. - Na układy nie ma rady. Najwidoczniej awans został załatwiony przy zielonym stoliku i nie był to stół do ping-ponga - powiedział w TVN 24 zdenerwowany Minister Sportu i Turystyki.
    Oliwy do ognia dolał Szanowny Pan Prezes F.T., który zamiast trzymać język za zębami puścił parę niczym zabytkowy parowóz. - Jak nie umiom grać w piłę, to żem wziął sprawy w swoje ręce. Jeden telefon do Grzesia i po kłopocie - "błysnął" poproszony o komentarz. Na pytanie Justyny Pochanke, o jakiego Grzesia chodzi, tylko uśmiechnął się pod wąsem i mimo nadchodzącej zimy wypalił: A ja na to, jak na Lato!
    Tym wywiadem Prezesina narobił sobie kłopotu jak poseł Kłopotek. Został posądzony o nepotyzm i łapownictwo, a sprawą zajęło się Centralne Biuro Antykorupcyjne wespół z wrocławską prokuraturą. Kontrola w biurze Szacunku trwała dwa tygodnie - przeszukano nawet torebkę sekretarki i sprawdzono jej bilingi. Okazało się, że miała dwóch kochanków - jednego w Iskrze Żardki, drugiego w Promilu Krzczonów!
    Dziewczyna już w Szacunku nie robi - została zwolniona dyscyplinarnie. Swoją posadę zachował za to Szanowny Pan Prezes, który jak zawsze spadł na cztery łapy. Słynny neseser z pożółkłym notesem wsiąkł jak kamfora i śledczy wielkich nieprawidłowości nie znaleźli. Doczepili się tylko do lewych faktur za zsiadłe mleko, ale w związku z niską szkodliwością czynu odstąpili od stawiania zarzutów.
    Chłopcy odetchnęli z ulgą - przestali żyć w ciągłej niepewności i mogli wreszcie rozpocząć szlifowanie formy. Trzeba przyznać, że treningi w nowo otwartym przybytku w Drzewicy były bardzo wyczerpujące a jednocześnie nowatorskie - łączyły w sobie elementy krioterapii i sauny. Pisząc prościej - raz zimne, raz grzane. Cel był jeden - złapać gaz na całe dwa miesiące, bo jak powiedział Bogumił, trzecia liga to nie przelewki.

I kolejka - 23 listopada 2008r.
g. 16.00 "Szacunek" Drzewica F.T. - 6 : 1 - Unia Wygnanów
Bramki dla Szacunku:
Bogi, Mario, Pepper, Bogi, Bogi, Mario
Skład Szacunku:
Kroolick, Sylvinho, J@ck, Mati, Natka, Kalol, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario
 
Relacja:
    Dla wszystkich członków F.T. był to pierwszy raz - rozkoszny, ekscytujący, niezapomniany... Dodajmy - grupowy! Oczywiście, niektórzy nie mają się czym chwalić, bo dobiegają trzydziestki, ale z drugiej strony lepiej późno niż wcale.
    Niestety, musimy Państwa zasmucić - nie chodzi nam o inicjację seksualną a o debiut. I to od razu podwójny. Szacunek zadebiutował w III lidze i w nowych strojach - czarnych t-shirtach oraz błękitnych szortach. Chłopcy zaprezentowali się jak modele na wybiegu i zaszokowali przeciwnika, którego zatkało po ośmiu minutach i już nie odetkało.
    W efekcie pierwszy raz był łatwy, miły i przyjemny. Ciekawe, czy członkowie F.T. staną na wysokości zadania następnym razem?
 
II kolejka - 30 listopada 2008r.
g. 14.50 LUKS Mroczków - 2 : 3 - "Szacunek" Drzewica F.T.
Bramki dla Szacunku:
Kalol, Mario, Natka
Skład Szacunku:
Kroolick, Sylvinho, J@ck, Mati, Natka, Kalol, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario, Bogoosh
 
Relacja:
    Na wieść o wyjątkowo intensywnych przygotowaniach do konfrontacji z LUKS-em znajomy fizjolog z Końskich aż złapał się za głowę - Toż to końska dawka. Oby chłopcy nie zostali zajechani jeszcze przed meczem - mówił zaniepokojony na łamach miesięcznika "Koń by się uśmiał".
    Rzeczywiście. Trzeba mieć końskie zdrowie, żeby wytrzymać andrzejko-ostatki połączone ze świętowaniem udanych wyborów nad Pilicą. Prawie jak Wielka Pardubicka. Konia z rzędem temu, kto wytrzyma taki maraton.
    Niestety, nasi skromni chłopcy nie wytrzymali, co na parkiecie było aż nader widoczne. Brak tchu, strumienie potu po dwóch minutach gry, słanianie się na nogach i wzrok wbity w podłogę - to nie mogło się dobrze skończyć. A jednak... Jakimś cudem drużyna wykrzesała z siebie ostatnie siły i wymęczyła zwycięstwo.
    Parafrazując znane powiedzenie, dobry koń to i po balu pociągnie...
 
III kolejka - 7 grudnia 2008r.
g. 15.25 Czart Mroczków - 1 : 2 - "Szacunek" Drzewica F.T.
Bramki dla Szacunku:
Pepper 2
Skład Szacunku:
Kroolick, J@ck, Mati, Natka, Kalol, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario, Bogoosh
 
Relacja:
    Do tego meczu Szacunkowcy przystępowali z duszą na ramieniu. Większość nie przespała nocy, a co bardziej strachliwi poryczeli się jak bobry i za żadne skarby świata nie chcieli wyjść z szatni. Jednak nie ma się co dziwić. Drużynę czekało piekielnie trudne zadanie - spotkanie z samym czartem! - Strach jak diabli - nie ukrywał paniki najpopularniejszy napastnik F.T., który znany jest z tego, że niczego się nie boi. Nawet obrońców z gimnazjum i własnego cienia.
    Być może chłopcy przesiedzieliby cały mecz w ukryciu, gdyby nie ostra interwencja Szanownego Pana Prezesa. Pierwszy zagroził członkom obcięcie, oczywiście kontraktów, i w efekcie zmusił do wyjścia na parkiet.- Nie bójcie się dziewczęta - rzucił kończąc tyradę.
    Kiedy kończyła się rozgrzewka Szacunek był rozdygotany jak prezydencki samolot a z głośników leciał niezapomniany przebój Czarnej Maryli "A weź go czart, weź go czart". Nie lepiej było w pierwszej połowie. Diabły z Mroczkowa - dobrze, że nie czerwone - wykorzystały przewagę psychologiczną i wyszły na prowadzenie.
    Na szczęście druga odsłona należała już do Szacunku. - Nie taki diabeł straszny jak go malują - krzyknął generał Slavio, czym przemówił do rozsądku swoich żołnierzy. Chłopcy się zawzięli i przystąpili do szturmu. Skutecznością oczywiście nie grzeszyli (bo w ogóle nie grzeszą) ale udało im się najpierw wyrównać a w nerwowej końcówce strzelić gola dającego trzy punkty.
    - Było to ciężko odniesione zwycięstwo, ale prawdziwe schody dopiero przed nami - skomentował nowy rzecznik prasowy Szacunku Andrzej Strejlau. - Wszyscy głęboko ufamy, iż będą to schody do piłkarskiego nieba.
 
IV kolejka - 14 grudnia 2008r.
g. 15.25 "Szacunek" Drzewica F.T. - 2 : 0 - Oldboy Sitowa
Bramki dla Szacunku:
Natka, Di Stefano
Skład Szacunku:
Martyna, Sylvinho (red card), Mati, Natka, Kalol, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario, Bogoosh
 
Relacja:
    Błękitno-czarny wywiad Szacunku znowu wykonał kawał dobrej roboty. Wykorzystując znajomości w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i najnowsze metody szpiegowskie typu tresowane pluskwy prześwietlił drużynę Oldboya/Sparty w sposób doskonały - niemal jak pijany fotograf zdjęcie.
    Zaprezentowany na zarządzie tajny raport był porażający. Okazało się, że Oldboye to wcale nie takie stare boje - średnią wieku mają niższą niż Szacunek a piłkarskie abecadło znają od A do Z. - Ale bez obaw. Na kilku zawodników znaleźliśmy haki - czytamy w dokumencie. - Jeden z nich miał dziadka w Wehrmachcie, drugi śpi ze swoim kotem, trzeci został ujawniony jako TW Lolek. Te dane powinny pomóc trenerom ustalić idealną taktykę na mecz.
    Rzeczywiście, pomogły. Sztab szkoleniowy włożył mundury wojskowe i wydał rozkaz ochrony pogranicza - własnej bramki oczywiście. Skromni, choć czasem niepokorni chłopcy zamienili się w posłusznych żołnierzy F.T. i zadanie wykonali w stu procentach. Odnieśli jednak straty w ludziach - Sylvinho został ustrzelony przez sędziego czerwienią.
    Na szczęście drużyna nie złożyła broni, zagrała va banque i dwukrotnie pokonała bramkarza rywali. Wynik mógł być jeszcze wyższy, niestety kolejny "popis" dał Bogumił. Zamiast po ludzku dołożyć nogę rzucił się na piłkę niczym szczupak na karaska.
    Sukces Szacunku zauważyła światowa praca. La Gazetta dello Sport oceniła grę F.T. jako "ideale catenaccio". Wysłannik brytyjskiego The Sun był bardziej uszczypliwy i zatytułował swą relację "Bad Boy Sylvinho". Z kolei Don Balon nie przepuścił Niechcicowi nazywając go "El Szczupacco Bogumillo". Jak najbardziej zasłużenie.
 
V kolejka - 21 grudnia 2008r.
g. 16.00 "Szacunek" Drzewica F.T. - 3 : 2 - Cieluch Expo
Bramki dla Szacunku:
Natka, Bogi, Kalol
Skład Szacunku:
Kroolick, J@ck, Mati, Natka, Kalol, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario
 
Relacja:
    Po czterech wygranych z rzędu drużyna nie wytrzymała. - Albo dostaniemy podwyżkę, albo strajkujemy - wycedził przewodniczący Związku Zawodowego Zawodników F.T.(w skrócie ZZZ F.T.) niejaki Niechcic, Bogumił w dodatku. Sprawa została postawiona na ostrzu noża, a pismo z groźbą strajku posłano gołębiem do sekretariatu Szacunku i kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
    Naciski okazały się na tyle skuteczne, że doszło do rozmów trójstronnych w rządowym centrum "Dialog" we Warszawie pod Drzewicą. Niestety, mniej skuteczne okazały się same negocjacje. Szanowny Pan Prezes zapędził związkowców w kozi róg, wymigał się globalnym kryzysem finansowym i koniec końców diet nie podniósł. Nie chciał też słyszeć o jakiejkolwiek premii. - Jeśli już, to po piątej wygranej mogę wam przybić piątkę - rzucił na odchodne.
     - Obejdzie się Panie Prezesino. Łaski nie potrzebujemy - burknął przewodniczący ZZZ F.T, dla którego był to niestety, a raczej stety, łabędzi śpiew. Po fiasku rozmów zleciał ze swojego stołka z wielkim hukiem i o karierze w związkach może tylko pomarzyć.
    Mimo braku sukcesów negocjacyjnych drużyna nie złożyła broni. Wręcz przeciwnie - zawzięła się i zagrała na wąsach Szanownemu Panu Prezesowi. W konfrontacji z Expo, kolejnym meczu na szczycie, wyExponowała wszystkie swoje zalety - od eleganckich strojów aż po zabójcze kontry.
    Efektem było przekonywujące, choć niezbyt wysokie zwycięstwo. Szacunek prowadził już po sześciu minutach. Doświadczeni rywale wyrównali, ale w drugiej połowie musieli uznać wyższość F.T. Nawet karniak nic im nie dał.
    Piąta wiktoria wlała w serca zawodników błogi spokój, natomiast okres Bożego Narodzenia zachęcił do płynnej regeneracji sił. Świąteczny mikrocykl to dość ryzykowna forma budowania formy, ale jak wieść powiatowa niesie Sobawiny też się podobno nie oszczędzały...
 
VI kolejka - 28 grudnia 2008r.
g. 16.35 LZS Sobawiny - 3 : 3 - "Szacunek" Drzewica F.T.
Bramki dla Szacunku:
Pepper, Natka, Di Stefano
Skład Szacunku:
Kroolick, J@ck, Sylvinho, Mati, Natka, Kalol, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario, Bogoosh
 
Relacja:
    Dwa dni po świętach, trzy przed Sylwestrem - to nie jest dobry czas na piłkarską ucztę. Nie dość, że żołądek pełny, to jeszcze zachodzą braki w koncentracji spowodowane rozhuśtanym rejsem łódką "Bols". Ale cóż, cyrograf zwany kontraktem podpisany - grać trzeba.
    - Dobrze, że przynajmniej nikt się nie zatruł i drużyna w komplecie. Po karencji do składu wraca Bad Boy Sylvinho. Na Sylwka jak znalazł - trafił w sedno Andrzej Strejlau - p.o. rzecznika prasowego Szacunku F.T. - Nastroje w teamie wyborowe, acz Sobawin nie lekceważymy. Mają tam znany Club Disco-Dance i na parkiecie czują się jak pinki u byłego trenera Andrzeja Gołoty - Lou Duvy. Cokolwiek to znaczy.
    Wszystkim, którzy nie kumają czaczy Strejlaua, spieszymy z pomocą. Pinki to ulubione danie leszczy i krąpików, natomiast fraza "Lou Duva" jest poetycką metaforą PRL-owskiej lodówki. Bardziej szczegółowych wyjaśnień udziela po godzinach Popularny Bogumił.
    - Także tego - dokończył p.o. rzecznika. I znowu miał rację, co potwierdził przebieg spotkania. Pierwsze minuty były zdecydowanie dla Szacunku, który śmiało wyszedł na prowadzenie. Zamiast jednak - jak to mówią znani politycy - dorżnąć watahę, w dalszej części meczu dał popis nieskuteczności i błędów własnych. W efekcie po pięciu minutach drugiej połowy Sobawiny wygrywały 3:1.
    Klubowa wróżka złapała się za głowę i zaczęła przebąkiwać o przegranej. Kobicina znowu się pomyliła. Zawodnicy postawili wszystko na jedną kartę, oczywiście kozerną, uciekli spod gilotyny i rzutem na taśmę doprowadzili do remisu. Finiszowali niczym Uwe Ampler i Olaf Ludwig razem wzięci.
    - Dwa punkty stracone ale jeden zdobyty - podsumował optymistycznie Andrzej Strejlau, - W ostatecznym rozrachunku może okazać się bezcenny.
 
VII kolejka - 4 stycznia 2009r.
g. 17.10 "Szacunek" Drzewica F.T. - 2 : 2 - Olimpia Wola Załężna
Bramki dla Szacunku:
Bogi, Natka
Skład Szacunku:
Kroolick, J@ck, Sylvinho, Mati, Natka, Kalol, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario, Bogoosh
 
Relacja:
    Do konfrontacji z Olimpią - kolejnego meczu na szczycie - drużyna przystępowała z umiarkowanym optymizmem mając w pamięci przekonujące zwycięstwo w poprzedniej edycji OLHPN. - Ale to nie ta sama Olimpia - przestrzegał na łamach czasopisma budowlanego "Majster-klepka" Jacek Gmoch. - Po roku olimpijskim jest wyraźnie podbubowana. Jej drugie miejsce nie wzięło się przecież z podwieszanego sufitu.
    Być może, jednak Szacunkowców zajmował o wiele ważniejszy problem - międzynarodowy. Daleko idące zaniepokojenie wywołały groźby Rosji o zakręceniu kurka z gazem. - Zapasy ze świąt są na wyczerpaniu, musimy jak najszybciej naładować akumulatory. Tym bardziej, że idą syberyjskie mrozy - nie owijał w bawełnę niejaki Bogumił N., członek F.T. od spraw energetycznych.
    Na szczęście jądro zespołu zadbało o dywersyfikację dostaw gazu i na kilka dni przed konfrontacją z Wolą Załężną dokonało zakupu surowca w "Biedronce". Oficjalne wpompowywanie paliwa w rurę trwało kilka godzin - na przełomie 31 grudnia i 1 stycznia. Według komunikatu prasowego, sprawa zakończyła się pomyślnie i zagrożenie zażegnano.
    Pomyślnie rozpoczął się również pojedynek z Olimpią. Szacunek kontrolował grę, wyprowadzał szybkie kontry i wyszedł na jednobramkowe prowadzenie, które utrzymał do przerwy. Po zmianie stron było znacznie gorzej. Znowu pojawiły się błędy własne, nerwowość i chaos. Wybiegana i dobra technicznie Olimpia skrzętnie to wykorzystała - najpierw wyrównała, a później strzeliła na 2:1. Na domiar złego, groźną kontuzję złapał Kalol.
    Na szczęście nie tylko Woli Załężnej zależało na wyniku. Szacunkowi również. Ułański zryw zakończył się bramką na wagę remisu. - Scenariusz prawie taki sam jak w poprzednim meczu - zauważył siedzący w studiu Polsatu Sport znany scenarzysta Roman Kołtoń.
    Drugi z rzędu remis F.T. spowodował, że grupa pościgowa zbliżyła się do lidera na wyciągnięcie ręki. Trzy drużyny idą niemal łeb w łeb. Szacunek potrzebuje teraz wygranej jak kania dżdżu.
 
VIII kolejka - 11 stycznia 2009r.
g. 15.25 "Szacunek" Drzewica F.T. - 1 : 2 - Hol-Trans Sławno
Bramki dla Szacunku:
samobójcza
Skład Szacunku:
Kroolick, J@ck, Sylvinho, Mati, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario
 
Relacja:
    I stało się. Po pięciu wygranych z rzędu i dwóch ciężko wywalczonych remisach Szacunek doznał pierwszej porażki. Bardzo dotkliwej, bo spychającej Błękitno-Czarnych z pozycji lidera aż na trzecie miejsce.
    - Przyszła kryska na matyska - napisał na swoim blogu Jerzy Dudek, przez którego cały czas przemawia żal po oblaniu testów w F.T. Nie chcemy kopać się z Jerzym, a tym bardziej zatrudniać Janusza Palikota, ale na jawne przekłamanie musimy zareagować. Po pierwsze, nasza sekretarka nie ma na imię Kryska a Kryśka. Po drugie, Adam Matysek nigdy nie przywdział bluzy z logo F.T., chociaż chciał. I tyle w temacie.
    Z kolei tematem numer jeden przed meczem z Hol-Transem było fatum, jakie zawisło nad Szacunkiem. Zamarznięte biopaliwo w klubowym autokarze, popsuta pralka "Frania", kontuzje i wirus grypy - toż to istne trzęsienie ziemi.
    - Jeśli mróz nie zelżeje, kupim dwóch koniów i do Opoczna pojedziem saniami - powiedział Szanowny Pan Prezes w TVN Meteo. - Co do "Frani", to klapnął wirnik. Brudne trykoty tylko przewietrzym - dodał Wice.
    Na szczęście słupek rtęci poszedł w górę, a "Frania" jakimś cudem zawirowała. Niestety, zdecydowanie gorzej było ze zdrowiem. Nie pomógł nawet chiński szaman ściągnięty w trybie pilnym z Szanghaju. Ani kontuzja, ani choroby nie minęły.
    Nic więc dziwnego, że w meczu ze Sławnem zdziesiątkowana drużyna Szacunku stała na przegranej pozycji. Choć w pierwszej połowie wcale nie było tego widać. Obrona grała na zero, pamiętny "11" został dokładnie pokryty (czytaj: przypilnowany), a kilka kontr wywołało zamieszanie pod bramką przeciwnika. I co najważniejsze, F.T. wyszedł na prowadzenie. Bramkarza Sławna lekkim acz precyzyjnym strzałem zaskoczył ...kolega z drużyny.
    Cel na drugie piętnaście minut był jasny jak włosy Magdy Masny - doholować korzystny rezultat do ostatniej syreny. Łatwo powiedzieć, gorzej wykonać. - Krótka ławka coraz bardziej daje się we znaki - relacjonował wprost z parkietu znany reporter Ryszard Cebula. - Szacunek zaczyna typową wybijankę.
    Z przykrością stwierdzamy, iż Cebula miał rację. Drużyna gasła w oczach, zatraciła siłę ognia i pozwoliła przeciwnikom na zbyt wiele. Efekt był łatwy do przewidzenia. Sławno w osobie strzelca samobója najpierw wyrównało, a później z pełną premedytacją dobiło ledwo zipiących chłopców. Niechętna Drzewicy publika piała z zachwytu.
     - Szat nie rozdzieramy, bo mamy tylko dwa komplety trykotów - powiedział dziennikarzom klubowy stylista Tomasz Kacyków. - Przed ostatnią kolejką nasza sytuacja jest zła, ale nie beznadziejna. Żeby awansować, musimy wygrać z liderem. Chiński szaman robi, co może. Musimy też ściągnąć z nart psychologa, bo przy czternastu kamerach, które mają relacjonować mecz, chłopcy mogą nie wytrzymać ciśnienia.
    Oj, będzie się działo.
 
IX kolejka - 18 stycznia 2009r.
g. 14.50 "Szacunek" Drzewica F.T. - 1 : 1 - Pub Jama
Bramki dla Szacunku:
Di Stefano
Skład Szacunku:
Kroolick, J@ck, Sylvinho, Mati, Natka, Di Stefano, Pepper, Bogi, Mario, Bogoosh
 
Relacja:
    Zainteresowanie bitwą z Pubem Jama przeszło ludzkie pojęcie. Do Szanownego Pana Prezesa zadzwonił sam Barack Obama gratulując drużynie black-trykotów i życząc, by obrona F.T. była tak szczelna jak tarcza antyrakietowa pod Żdżarami koło Żardek. Telewizyjne relacje w systemie pay-per-view wykupiły wszystkie drzewickie puby (oprócz jednego, bo jest otwarty dopiero od 18.00), a w czasie rozgrywania meczu przeludnione zazwyczaj ulice wyludniły się w trymiga. Złośliwi twierdzą, że akurat w porze obiadowej wszyscy jedli obiad, ale nie dajmy się zwariować.
    Bulwarowa prassa i ciążąca nad całym teamem pressja zmusiły drużynę do zagrania klasycznym pressingiem. Taktyka typowa dla Szacunku, więc powinna wypalić. Chłopcy "podciągli" gietry, wydali z siebie dzikie okrzyki, zwarli szyki i ruszyli w półgodzinną podroż ku wygranej. Bo tylko zwycięstwo dawało im promocję do wyższej ligi.
    Scenariusz pierwszej połowy został napisany po myśli F.T. Najpierw zabawa w doktora, czyli wzajemne badanie się obu drużyn, później coraz śmielsze ataki aż wreszcie upragniony ...gwizdek na przerwę. Szału nie było, ale najważniejsze, że Szacunek nie stracił gola.
    Drugie piętnaście minut rozpoczęło się tradycyjne, czyli Szacunek ...stracił gola. - Co oni łykają w tej przerwie? Środki nasenne? - krzyknął z trybun pewien lekarz lub farmaceuta. Szkoleniowcy pobledli, dlatego pewien lekarz lub farmaceuta zaaplikował im sole trzeźwiące. Otrzeźwieli też zawodnicy, którzy nie mając nic do stracenia zaatakowali ławą. Ułańska szarża przyniosła co prawda wyrównującą bramkę, jednak zwycięstwa nie dała.
    Tym samym Szacunek zaprzepaścił ostatnią szansę na awans. Szkoda tym większa, że sukces był na wyciągnięcie ręki - zabrakło jednego jedynego punktu. Co gorsza, niesprzyjający układ wyników ostatniej kolejki zepchnął drużynę na czwarte miejsce. Porażka na całej linii...
    Nie czarujmy się, taki rozwój wydarzeń musiał wywołać burzę w Zarządzie. Tuż po ostatnim gwizdku Szanowny Pan Prezes o mało nie postradał zmysłów. W przypływie furii zgolił sobie wąsy i już chciał strzyc brodę, ale na szczęście w porę się opamiętał. - Przecież nie będę miał w co pluć - przytomnie zauważył.
    Tym razem chłopina miał rację. Fiasko operacji pod kryptonimem "Awans" to głównie jego "zasługa". Gdyby nie był starym sknerą, przemówiłby sędziemu do kieszeni albo sypnął groszem Sobawinom lub Hol-Transowi i byłoby po sprawie. A tak, musi szukać dojścia do grupy trzymającej władzę w OLHPN i załatwiać awans przy zielonym stoliku.
    Ale to już nie nasze zmartwienie. My absolutorium nie potrzebujemy...